poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 9

- Kazałem ci zniknąć.
            - Mogę zniknąć z twoich oczu, ale zawsze będę blisko. One należą do mnie, nie masz na to wpływu.
            - Były moje zanim się pojawiłaś!
            - To twoja wina, że istnieję. Mogę obiecać, że nie będę kontrolować tych, które kochasz najbardziej.
            - One były wolne i takie pozostaną.
            - Ale mnie będą napełniać siłą. Niewyobrażalną siłą. Wyobrażasz sobie, co mogę zrobić? Uważaj.
            - Nie możesz mi grozić. Jesteś nikim.
            - I tu się mylisz. Mogę być każdym. Ukryję się tak, że będziesz ze mną rozmawiał, nie zdając sobie sprawy, kim jestem. Bo jestem potężna. A teraz odejdź, nie potrzebuję się.
            - Strącę cię w najgłębsze odmęty Tartaru, ty biała…!
            - Dracarys!
~*~


#Rocky
            Maria Antonina w ogóle nam się nie przydała. Wybraliśmy się na bal, porozmawialiśmy z nią chwilę i to było wszystko. Nie miała pojęcia, kto jest następną wyrocznią. Wiedziała tylko tyle, że żyje ona w naszych czasach. Sami musieliśmy ją znaleźć.
            Jednym plusem całej tej wycieczki był wielki uśmiech Rikera, kiedy zobaczył Serenę. Tym razem wybrała się z nami. Wylądowaliśmy w korytarzu, a kiedy się obrócił, zamarł. Stanik sukni był obcisły, ciemnobłękitny, a rękawy i ozdobiona girlandami sztucznych różyczek spódnica w kolorze kości słoniowej. Dopasowana spódnica podkreślała jej zgrabne biodra, brak falban przy rękawach uwydatniał pełne gracji ruchy ramion, gdy porwał ją do tańca, a głębokie wycięcie gorsu eksponowało wdzięczną długą szyję i przepiękny sposób trzymania głowy.
            Nie miałem pojęcia, że potrafi tak tańczyć. Ale cóż, nie wiedzieliśmy o niej praktycznie niczego, jak się później okazało.
            Nie zabawiliśmy w Wersalu zbyt długo. Rozmowa i jeden taniec. Miło było na nich popatrzeć. Choć oficjalnie tego nie przyznali, braterska intuicja podpowiadała mi, że są razem. To tylko kwestia czasu, kiedy się wyda. Albo ja coś powiem. Na jedno wychodzi.
            Po powrocie okazało się, że mamy bardzo mało czasu na wymyślenie przebrań na bal. Tylko po to, by odwrócić naszą uwagę od nadchodzącego zła. Czy zamierzałem się przebierać? A i owszem. Za wilkołaka.

#Daniel
            Nie wysilając się zbytnio jak Rocky i Jace, którzy poprosili o wyczarowanie strojów Scarlet, ja wybrałem złotą zbroję ojca spod Troi. Kogo udawałem? Sam nie wiem. Chciałem być Aresem, ale wiele osób powiedziało, że przypominam Achillesa. Nie zaprzeczę, był to dla mnie wielki komplement. Nikt do końca nie wiedział, jak on wyglądał. Jedni mówią, że miał rude włosy, inni uważają, że był to blond. Był męski, a jednocześnie miał dziewczęcą twarz. W kwestii wyglądu Achillesa ufałem tylko Atenie.
            - Masz ciemniejsze włosy po dziadku i ojcu, lecz te same błękitne oczy. Tych oczu się nie zapomina, Daniel.
            To było dziwne. Przecież w żaden sposób nie byłem spokrewniony z Achillesem. Pominąwszy fakt, że żył tryliard lat przede mną.
           
            Impreza trwała w najlepsze. Zaczęło się kulturalnie. I było tak przez pierwsze dziesięć minut, zanim Dionizos wyczarował stoły zastawione najróżniejszymi alkoholami. Dlaczego by nie skorzystać? Ale ja trzymałem się od tego z daleka. Tak radził Riker, a on zawsze wiedział, co robi. Siedziałem na balkonie majtając nogami w powietrzu.
            - Co jest? – On zawsze pojawiał się, gdy o nim myślałem.
            - Patrzę sobie na świat – odparłem. Byliśmy tu sami, coś mi przyszło do głowy. – Co dała ci Daenerys?
            Stał przez chwilę w ciszy. W końcu usiadł obok mnie i otworzył zaciśniętą pięść. Na dłoni leżał czerwony nieoszlifowany rubin.
            - Wiesz, co to? – zapytał szeptem, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy. – Każdy smok nosi w sercu kawałek rubinu.
            - Chcesz powiedzieć, że to część serca smoka? – Oniemiałem.
            - Nie byle jakiego smoka. To serce Dragona. Jestem tego pewny. Nie wiem, skąd to wiem. Ja po prosto czuję, że to Dragon. Byłem dziś w pokoju twojego ojca. Znalazłem podobny fragment. Widocznie rubin w sercu Dragona był spory.
            - Powiedziała, że masz wyzwolić moc. To ma ci pomóc?
            - Chyba tak, ale to nie działa. Próbowałem nawet medytacji. Może w naszych czasach to nie działa?
            - Mnie bardziej zastanawia, skąd miała rubin Dragona skoro on powinien jeszcze żyć. Czy się mylę?
            - Dragon zginął przez czarownice, ale nie wiem, kiedy dokładnie. – Nagle coś zaświtało mu w głowie. Miał swoją typową minę. Wręcz widziałem żaróweczkę nad jego głową. - Coś jest w tym, co mówisz. On powinien jeszcze żyć. Przecież to dopiero XVI wiek, a z kronik wynika, że Enyalios latał na nim do Tracji jest w XVII.
            - Właściwie, tylko podejrzewasz, że to należało do Drago…
            - Nie! – przerwał mi. – Ja to w i e m, Daniel, wiem. To Dragon. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to podróże w czasie. Może Daenerys też odwiedzała różne wieki?
            - Może. – Pokiwałem głową. – Żyła dawno temu i była bardzo dziwna, daj sobie spokój.

#Rocky
            Scarlet się postarała. Miałem prawdziwy ogon, który znikał, gdy tego chciałem, kły były wysunięte cały czas i ani trochę to nie bolało, to samo z uszami. Tańczyłem chyba z każdą możliwą dziewczyną. Nawet z Rydel. Ale oczywiście na moje nieszczęście nigdzie nie było Raquelle. Rozglądałem się bacznie po sali, zero śladu. Riker przy barze rozmawiał z Sereną, Rydel była z Ellingtonem, Ross aktualnie tańczył z córką Selene Courtney. Swoją drogą, sam próbowałem uderzać do Court, ale ona była zbyt delikatna jak dla mnie. Za to do Rossa pasowała idealnie. Miała ciemne włosy i karnację po ojcu, ale przecudne, hipnotyzujące oczy po bogini księżyca. Wydawało się, że bawią się naprawdę dobrze w swoim towarzystwie. Zupełnie jakby Laura nie istniała.
            Choć sala była duża, nas też było dużo. Wiatry zapewniały świeże powietrze, ale to nie to samo, co pusty korytarz wolny od ludzi. Przepchnąłem się z samego środka parkietu do drzwi i wypadłem na marmurowy hall. Z początku szedłem szybko, aby oddalić się od hałasu, potem zwolniłem i podziwiałem wiszące na ścianach portrety ateńskich strategów. Nie znałem ani jednego. Nie ważne.
            - Lynch. – Usłyszałem. Ledwo odwróciłem się na dźwięk tego cudownego głosu, kiedy przycisnęła mnie do ściany, zaciskając dłoń na mojej czarnej koszulce. – Jak ja cię nie znoszę! Nie znoszę za to, że nie potrafię o tobie nie myśleć. Nienawidzę za to, że topnieję pod każdym twoim spojrzeniem.
            - Za to ja cię kocham.
            Szarpnąłem pasek jej sukienki przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej. Miała obcasy, stykaliśmy się czubkami nosów. Nie czekałem. Nie myślałem o tym, że mogę oberwać. Pocałowałem ją. Nie tak jak zwykle chłopak nieśmiało całuje dziewczynę. Ja ją pocałowałem. A ten pocałunek był pełen wszystkich moich uczuć, które do niej żywiłem. To był pocałunek, za który idzie się do piekła. Gniew, bo mnie olewała, strach, że ją stracę, radość, bo wywoływała u mnie uśmiech, miłość, bo kochałem ją za wszystko. Pożądanie. Tak bardzo jej pragnąłem. Zarzuciła mi ręce na szyję i podskoczyła, owijając długie nogi wokół moich bioder. Nie oddychałem, ona zresztą też nie. Po prostu nie chciałem rozstawać się z jej ustami, z ciepłem jej ciała.
            Ręką odszukałem klamkę od drzwi, które były obok. Otworzyłem je i zamknąłem kopniakiem, cały czas trzymając mój świat. Zeskoczyła na podłogę, obcasy stuknęły o panele. Byliśmy w eleganckiej sypialni, ale to nie było ważne. Pazurami pumy rozrywała moją koszulkę, nie raniąc przy tym ciała.
            - Ładną masz sukienkę – powiedziałem, gdy popatrzyła mi w oczy. – Spalmy ją.
            Z moich palców buchnęły płomienie. Języki ognia lizały materiał, pozostawiają popiół. Raquelle była usposobieniem seksu. Szczególnie, kiedy stała przede mną w samej koronkowej bieliźnie i obcasach. Zauważyła, że na nie patrzę i natychmiast zrzuciła je z nóg. Przewyższałem ją o jakieś trzydzieści centymetrów. Musiała stanąć na palcach, żeby mnie pocałować. Spróbowała się zbliżyć, ale wtedy chwyciłem ją mocno za nadgarstki. Zadrżała. Puściłem jej ręce i dłońmi przesunąłem po ramionach. Objąłem ją mocno w pasie i spojrzałem prosto w oczy wygłodniałym wzrokiem. Położyłem jej rękę na karku i wplotłem palce we włosy. Drugą ręką ująłem ją za podbródek i uniosłem lekko jej twarz, a potem nachyliłem się i musnąłem wargami jej usta. Droczyłem się z nią. Widziałem w jej oczach, że chce, aby zabrał się do konkretnej roboty, ale ja chciałem wzbudzić w niej jeszcze większe pożądanie, jeszcze większy ogień. Całowałem coraz bardziej natarczywie, namiętnie. Pocałunki paliły jak ogień, a ona topniała w moich objęciach. Zaniosłem ją do łóżka. Moje ręce i usta zapanowały nad całym jej ciałem, dotyk palił. Jej bliskość sprawiała, że i mnie przechodziły dreszcze. Była najseksowniejszą i najwspanialszą dziewczyną na świecie. Wyszeptała moje imię i nagle znalazła się na górze. Wiedziałem, że właśnie kończy się gra wstępna. Szamotała się z zamkiem moich dżinsów.
            - To moje ulubione spodnie, spokojnie – zaśmiałem się.
            - Mam to gdzieś! Zdejmij się, spal, już!
            Czułem nutkę desperacji w jej głosie. Bogowie, jak ona cudownie wyglądała. Mógłbym patrzeć tak na nią całą noc, ale moje dżinsy zdążyły doszczętnie się spalić, a ona naznaczała mój tors czerwonymi śladami szminki. Ostatni raz pogłaskałem ją po twarzy i znów przekręciliśmy się na łożu.
            - Kocham cię, Rocky.
            - Ja kocham cię bardziej, Raquelle.

~*~
Witajcie, półbogowie!
Jest to przedostatni rozdział. Miały być trzy części, ale się rozmyśliłam. Nie mogłam się zebrać do tego rozdziału, początek jest zebany, ale ostatni pov chyba mi się udał.
By the way, przepraszam za błędy. Nie chce mi się sprawdzać.
Ciekawostka 1: Opis sukni Sereny to opis sukni, którą faktycznie noszono w XVIII wieku. Opis pochodzi z książki „Maria Antonina: Z Wiednia do Wersalu”.
Ciekawostka 2: Scenka Rocky-Raq jest oparta na „Akademii Wampirów”.
Dla tych, którzy chcą wiedzieć coś więcej o pewnej bohaterce.
Ciekawostka 3: Ja jestem [...] w burzy zrodzona, niespalona, matka smoków.
Chciałabym o coś Was prosić. Niech każdy, kto czyta tę historię zostawi komentarz.
xoxo
~Liv~  

3 komentarze:

  1. Dobra, lećmy z tym koksem.
    Dragon.
    Hmm...
    Akademia Wampirów! :3
    I dobrze xD
    Ogólnie podoba mi się ten rozdział.
    Wcale nie zjebałaś.
    Czekam na ostatni (szkoda) i pozdrawiam ;)
    Lexy-chan aka onee-sama

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekhem, ekhem!
    No bardzo mi was szkoda drogie dzieci, że nadal błądzicie po tych, jakże tajemniczych i bezkresnych Elizejskich Polach chytrego, przebiegłego i niesamowicie mądrego umysłu Livii. Nadal okryci jesteście tajemnicą tej jakże cudownej historii. Jadnak tego nie mogę powiedzieć o sobie, gdyż wczoraj w godzinach wieczornym, dostałam oświecenia i odkryłam ( z drobną pomocą ) Co ten szatański umysł uknuł. Jedyne co wam mogę powiedzieć, NIGDY SIĘ TEGO NIE SPODZIEWACIE.
    Co do rozdziału Liv kochana, moja. Zaskoczenie moje wczorajszego wieczora sięgnęło zenitu, co prawda dla tych którzy nie wiedzą co się święci rozdział może być odrobinę niezrozumiały. Nie martw się, w końcu zrozumieją. :)
    Rockielle - O mój Boże! Mówiłaś mi wcześniej, że zrobisz jakąś gorącą scenkę, ale nie sądziłam, że aż tak pikantną, a tak popos czy oni przypadkiem nie są na to za młodzi? ? ?
    Cieszę się, że było dużo Rockyiego, chociaż Danielem też nie gardzę. Matko ale jestem podekscytowana, pisz szybko. No na, co czekasz niema obijania się, na jutro kolejny rozdział! Obowiązkowo. Teraz się żegnam, wszystkich zapraszam do siebie.
    Pisaj mi pisaj, do zobaczenia! :*
    ~Trixiee :*

    OdpowiedzUsuń