Mężczyźni w czarnych
garniturach podeszli do chłopaka. Dziwnym trafem korytarz opustoszał, choć
przerwa nadal trwała. Szkoła w małym miasteczku na południu Meksyku nie
zachwycała. Korytarze były wąskie, przez co nie było możliwości, by uciekać.
Tym bardziej, że otoczyli go.
- Daniel Isaac Lahey?
– zapytał jeden z nieznajomych.
- Zależy, kto pyta –
odpowiedział ostrożnie.
- Pójdziesz z nami.
- Nie znam was i
nigdzie się nie wybieram. – Zatrzasnął drzwiczki szafki.
Starając się zachować spokój, minął
czterech mężczyzn. Przyspieszył kroku odwróciwszy się do tyłu, by zobaczyć, czy
za nim idą. Wszedł do odpowiedniej klasy i zajął swoje stałe miejsce w kąciku
pod oknem. Uważał, że owi ludzie nie powinni go niepokoić. Zawsze postępował
zgodnie z zasadami i nie stwarzał problemów.
Odetchnął z ulgą, kiedy nauczycielka
weszła do sali. Pospiesznie wyjął zeszyty oraz książki. Angielski był jednym z
jego ulubionych przedmiotów. Nauczycieli dziwiła jego wszechstronność. Nie był
humanistą, a raczej umysłem ścisłym, ale posiadał także wyobraźnię.
Nie minęło piętnaście minut lekcji,
gdy mężczyźni w garniturach bez skrupułów przeszkodzili w lekcji.
- Musimy zabrać
Daniela Isaaca Lahey.
- A kim panowie są? –
Kobieta spojrzała na chłopaka pytającym wzrokiem.
Pokręcił głową, dając znak, że ich
nie zna.
Jeden z mężczyzn podszedł do
nauczycielki. Patrzył jej prosto w oczy.
- Pracujemy dla jego
dziadka. Proszę kazać mu z nami iść.
Wyglądała na zahipnotyzowaną. Kazała
mu spakować się i opuścić pomieszczenie. Teraz zaczął odczuwać lekką panikę.
Klasa patrzyła na niego zaskoczona, ale nikt nie odważył się powiedzieć choćby
jednego słowa.
Głośno przełknął ślinę. Idąc za
nieznajomymi, ukradkiem starał się napisać do matki. Dziadek ze strony mamy nie
żył od dziesięciu lat, więc niemożliwe było, by ktokolwiek dla niego pracował.
Za to kompletnie nie znał drugiej połowy rodziny. Ojciec porzucił go jeszcze
przed narodzinami, a mama nie powalała na kontakt z dziadkami. Nie znał ich.
Nawet nie wiedział, czy żyją. Ale teraz wszystko wskazywało na to, że tak.
Zastanawiał się, kim może być jego dziadek skoro pracują dla niego ludzie rodem
z filmu „Faceci w czerni”.
Nagle zatrzymali się. Znajdowali się
w dużej sali gimnastycznej, w której akurat nie odbywały się zajęcia.
- Wiesz, kim
jesteśmy?
Pokręcił głową. Matka nauczyła go,
że trzeba unikać nieznajomych. W ostateczności miał niewiele mówić, a od czasu
do czasu powtarzać, że nic nie wie i nikogo nie zna.
- Nie znam was. Nie
wiem, co tu robię. Mogę wrócić na lekcje?
- Taki nieświadomy –
zacmokał najwyższy z nich. – Tym lepiej.
W jednej chwili plecak spadł na
podłogę, a on nie mógł się ruszyć, gdyż krępowali jego ręce. Ich uściski były
żelazne, nie mógł się uwolnić, nie ważne, jak bardzo by chciał. Mężczyzna wyjął
z kieszeni w garniturze strzykawkę napełnioną przezroczystą cieczą.
- Nie wierć się. –
Wbił igłę w jego szyję, nie zawracając sobie głowy delikatnością.
Rozległ się huk wybijanych szyb.
Daniel osunął się na ziemię. Świat zaczął wirować, a światło gasnąć. Wszystko
mu się zamazywało. Słyszał odgłosy walki, świst strzał i szczęk mieczy.
Ktoś oparł go sobie
na kolanach i czule głaskał go po głowie.
- Nie zamykaj oczu.
Nie możesz zasnąć. Daniel!
Powieki były niewyobrażalnie
ciężkie.
***
- To wszystko twoja wina.
- Oczywiście. To ty
jesteś jego ojcem!
- I proponowałem, że
zajmę się jego wychowaniem. Odmówiłaś, pamiętasz? Powiedziałaś, że chcesz, aby
miał normalne dzieciństwo. Ale uwaga! Wiadomość z ostatniej chwili, kochana, on
już nie jest dzieckiem. Ma czternaście lat i czas najwyższy, żeby powiedzieć mu
prawdę. Umowa była taka, że o wszystkim mu powiesz. Nie zrobiłaś tego.
- Chciałam go
chronić!
- Znaleźli go! Gdyby
nie mój brat, który was znalazł kilka tygodni temu, straciłabyś go. Zabraliby
go nie wiadomo gdzie!
- Błagam was, ciszej.
Mężczyzna siedzący przy łóżku
chłopca masował skroń. Miał krótko przycięte włosy i kilkudniowy zarost, oczy
błyszczały błękitem. Wyglądał na około trzydzieści parę lat. Patrzył morderczym
wzrokiem na kłócącą się dwójkę.
- Już wiesz, co mu
jest? - zapytała kobieta.
- Na szczęście to
tylko środek nasenny z odrobiną tojadu.
- Tojadu? – Ojciec
chłopaka ożywił się.
- Pewnie chcieli mieć
pewność, że nic im nie zrobi. Nic mu nie jest. Wypłukałem z jego organizmu
tyle, ile mogłem. Zaraz powinien się obudzić.
Kobieta z długimi brązowymi lokami i
błękitnymi oczami chodziła niecierpliwie po pokoju.
- Miriam,
porozmawiajmy.
- Nie ma, o czym,
ojcze – fuknęła.
- Właśnie, że jest.
On już nie jest bezpieczny. Wiesz, że najlepiej będzie…
- Nie ma mowy –
wyceniła przez zaciśnięte zęby. – Nie zabierzecie go. Będzie normalnym
dzieckiem.
- Szczególnie, kiedy już
niedługo postanowi rozszarpać połowę miasta – prychnął stojący pod ścianą
czarnowłosy. – On nie jest normalny, Miriam. On jest obdarzony niezwykłymi
darami, które pomogę mu opanować. Wiesz, jak to wszystko wygląda. Będzie miał
normalne życie. Będzie szkoła, coś w rodzaju internatu, dyskoteki, treningi,
zakupy. No, zakupy dla chłopaka to akurat nie jest argument, ale pomińmy to.
- Nie – odparła
niewzruszenie.
- Jesteś tak
upierdliwa, jak twój ojciec.
Błękitnooki mężczyzna odchrząknął
teatralnie, dając o sobie znak.
Podczas,
gdy dorośli zawzięcie dyskutowali, chłopiec zaczął się budzić. Słońce raziło w
oczy przyzwyczajone do ciemności. Wyczuł, że leży we własnym łóżku, co trochę
go uspokoiło. Nadal czuł lekkie zawroty głowy, ale było zdecydowanie lepiej niż
po podaniu przezroczystego płynu.
- Mamo – wyszeptał.
- Daniel! – Kobieta
uklękła przy nim. – Jak się czujesz?
- Dobrze – zapewnił.
– Kto to? – Patrzył na mężczyzn, którzy uśmiechali się do niego.
Czarnowłosy podszedł do niego.
- Witaj, Danielu.
Pewnie nie mam co liczyć, że wiesz, kim jestem. – Westchnął przeciągle,
zbierając w sobie cywilną odwagę. – Jestem… Twoim ojcem.
W pokoju zapanowała niezręczna
cisza. Miriam nie paliła się do wyjaśniania okoliczności pojawienia się
mężczyzn, a oni byli zbyt sparaliżowani oczekiwaniem na reakcję chłopca, by
cokolwiek jeszcze powiedzieć.
- Aha… To fajnie, że
postanowiłeś pokazać mi się na oczy pierwszy raz od czternastu lat. Nawet nie
wiem, jak masz na imię.
- Obwiniaj matkę. Ja
chciałem mieć z tobą kontakt. – Założył ręce na piersi. – Jestem Ares.
- Jak grecki bóg?
Mężczyzna przejechał dłonią po
twarzy.
- Tak, tak, jak
grecki bóg. Zdaje mi się, że to będzie bardzo długa edukacja. No, ale
przynajmniej mamy podstawy. Wiedzieć, że Ares jest grecki i nie mylić go z
Marsem to już coś.
Ojciec Miriam położył mu dłoń na
ramieniu.
- Nie musisz udawać
optymisty. – Po czym zwrócił się do czternastolatka. – Jestem Posejdon, a każdy
mit, jaki kiedykolwiek usłyszałeś jest prawdą. Jeśli zgodzisz się z nami pójść,
to wszystko się wyjaśni. Co prawda twoje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt
stopni, ale po pewnym czasie będziesz czuł, że tego ci właśnie brakowało.
~*~
Witajcie na moim nowym blogu, herosi!
Pamiętajcie, że to, co przeczytaliście, to tylko prolog. Istniały trzy wersje. Wybrałam tą, która mówi Wam najmniej. Kilka spraw organizacyjnych:
- Jeśli już zdecydujecie się na komentarz, leniuszki, napiszcie coś więcej niż "Czekam na next." Wkładam w tę historię mnóstwo pracy i serca. Będzie mi bardzo miło.
- Nie musicie znać mitologii, aby się połapać. Bogowie zachowują imiona i moce, ale to totalnie wykreowane przeze mnie postacie.
- Nie uznaję czegoś takiego jak "czas akcji". Dla bogów czas nie istnieje.
- Pozwalam sobie na używanie słów i zwrotów typowo polskich. Na dobrą sprawę, bogowie nie mówią po angielsku, prawda?
- Nie zadawajcie pytań pt. "Będzie Raura???" Wywołacie wilka z lasu.
- Czytacie wszystkie notki. Nie lubię olewania mnie.
Na wszystkie dodatkowe pytania odpowiem na asku, żeby nie robić tu bałaganu.
Rozdziały będą co tydzień lub dwa.
Ciekawostka: W tej historii miało nie być Lynchów. Ostatecznie uznałam, że nie potrafię bez nich pisać.
xoxo
~Livia~
Czekam na next.
OdpowiedzUsuń-
-
-
-
-
-
-
Nie no, więcej napiszę.
Ale co ja mogę?
Czytałam to już daaaaawno temu.
Wtedy powiedziałam wszystko co o tym myślę.
Mitologia.
Zdaje się, że ciekawa fabuła.
Ale w prologu nie da się całego potencjału pokazać.
Mi się podoba.
Ale ruszający się nagłówek wymiata.
♥.♥
Pozdrawiam
Cudowny początek :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta historia nawet i bez Lynchów maiłaby swoich fanów, bo po prostu dobrze się zapowiada.
Ogólnie to nigdy nie przepadałam za historiami z elementami fikcyjnymi (bogowie, herosi itp.), ale dzięki Aleksandrze Grzesik polubiłam i jeśli u Ciebie będzie podobnie to będę tu zaglądać :)
Pozdrawiam :)
Akuku :3
OdpowiedzUsuńWiesz ile czekałam na to,żeby sobie poczytać tę historię.I już prolog mi się podoba.
Jest świetnie napisany.Bez jakichkolwiek błędów.Aż dam okejkę (OKEJKA NICZYM RIKER) :3
-Alex
CIEKAWOSTKA:
Ja i Elmo miałyśmy zaszczyt poczytać kilka spojlerów zanim pojawił się prolog xD
(Walcie się kmioty xDDDD )
Będzie Raura?!!!111?
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
.
.
Nie nabrałam Cię, nie? hah. Obiecałam, że będę komentować Demigods. Szczególnie po tych wszystkich cudniastych spojlerach(o których Alex już wspomniała!), przy którym tak bardzo cieszyłam się z nowej historii. I zakończenia Friendship. Nie żeby friendship mi się nie podobało. Ale Demigods będzie lepsiejsze
Mitologia to totalnie nie moja bajka. No po prostu nie wyuczę się tych wszystkich bogów za cholere. Nie wiem którzy są greccy, a którzy rzymscy(Rzymscy to ci z nazwami planet, nie?) także to, że nie muszę znać mitologi, by czytać jest wielkim ułatwieniem moje życia, który spędzę na czytaniu Demigods.
Ciekawostka: czytałam ten prolog w naprawdę, naprawdę dużym skupieniu, żeby zrozumieć, o co chodzi z tymi niemiłymi panami i żeby niczego nie pominąć. Zwykle się rozpraszam, więc masz plusa!
Tak btw dziwnie się czuję, kiedy jestem na blogu z moim szablonem, a blog nie jest mój. Haha.
Strony Ci się w końcu ruszają, czy znowu poprawić? XD
Wow. Takiego czegoś jeszcze nie czytałam. Raczej nie palę się do czytania o bogach, herosach itp itd. Cóż, zadziwiłaś mnie. Przypadkiem znalazłam twojego bloga, zobaczyłam nagłówek z Danielem, gify z rozdziału pierwszego, no i oczywiście mało nie umarłam, bo uwielbiam go w The Originals <3 Fajnie jest przeczytać coś, co nie jest typowym love story. Będzie Raura??? Hahaha, to dobre. Nie przeszkadza mi to, że jej nie będzie, nie jestem typową Rauratic, chodź muszę przyznać, że shippuję ich, ale jako przyjaciół. Nie wiem właściwie po co to piszę, ale chciałam się wysilić na coś więcej niż 'awsome rozdział, daj next'', po przeczytaniu tak dobrego prologu. Najpierw zajrzałam do bohaterów, więc teraz już mogę tylko dojść do wniosku, że ojciec nie ma imienia jak grecki bóg wojny, on nim jest. Podoba mi się to jak wszystko opisujesz, lubię narrację trzecioosobową i tu masz u mnie plus. Wogóle masz go za Daniela, za pomysł na bloga i za pisanie czegoś więcej niż pustych dialogów. Początkowo zapowiadało się tak obcesowo, a tu proszę! Daniel Issac... Pół on, pół postać z TW! :D Tak, żeby nie katować cię beznadziejnością tego komentarza i nie gadać od rzeczy, po prostu dodam, że masz u mnie miejsce w polecanych, zaobserwuję bloga, no i postaram się na bieżąco czytać i komentować! Powodzenia w pisaniu, dużo weny i wgl, a ja lecę do rozdziału 1! <3
OdpowiedzUsuńTin xx