poniedziałek, 18 maja 2015

~6~ I hope I’m not too late


Każda dziewczyna ma inny ideał chłopaka. Jedne wolą brunetów o czekoladowych oczach, drugie blondynów o oczach w kolorze oceanu. Są jeszcze te, które uwielbiają blondynów o szczenięcych, brązowych oczkach, w których tańczą wesołe ogniki. To właśnie ja należałam do tej grupy.
Miałam klapki na oczach. Dorastałam u jego boku, bawiłam się z nim i dzieliłam lizakami. Był przy mnie od zawsze. Nawet wtedy, gdy wyjechał. Nieświadomie to właśnie o nim myślałam każdego dnia. To za nim najbardziej tęskniłam. Czasem los się do nas uśmiechnie i powie prosto w twarz, że nie jest za późno.

- Boże, tak mi głupio. Przepraszam, że musieliśmy przełożyć nasz spacer.
- Nic się nie stało, Rik. Naprawdę nie ma się czym przejmować. – Uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi.
- To gdzie idziemy? Może nad jezioro?
- Podobno nie bardzo pamiętasz miasto. – Uniosłam podejrzliwie brew.
- Bez przesady. Jezioro jeszcze pamiętam. Gorzej z ulicami. Przestałaś się już gniewać za pajęczynę?
- Pytasz dokładnie siódmy raz. Nie, nie gniewam się.
- Dobrze. Chciałem się upewnić. A jak prace nad piosenką?
- Prawie skończona. Tekst już mam, choć pewnie wprowadzę jeszcze kilka drobnych poprawek. Teraz myślę nad melodią. Wczoraj w nocy śniła mi się jakaś, niestety, zapamiętałam tylko kilka nut.
- Idziesz jak burza. Z tego, co wiem, twoim koleżankom aż tak dobrze nie idzie. Ale jest jeszcze czas.
- Szybko mi idzie, ponieważ mi pomogłeś. One pewnie mają ten sam problem, nie wiedzą, jak zacząć.
- Tak czy inaczej, Ross weźmie twoją piosenkę.
- Skąd wiesz? – Przystanęłam na chwilę, bacznie go obserwując.
- Rydel mu zaśpiewała. – Nagle zrobił przerażoną minę. – Znaczy… Ty nic nie wiesz!
Założyłam ręce na piersi i zaczęłam tupać nogą. Blondyn uśmiechnął się z zakłopotaniem. Delly nie powinna była tego robić. To nie fair wobec reszty klasy. Nie zależało mi na wygranej, tylko na zaliczeniu zadania. Ale stało się, a ja miałam zbyt dobry humor, by się wściekać.
Zaśmiałam się krótko, chwyciłam Rika za rękę i pociągnęłam w stronę jeziora. Udało nam się „niepostrzeżenie” zmienić temat. Chłopak opowiedział mi, co działo się po tym, jak wyjechali. Oczywiście, znałam historie z gazet oraz z kilku pierwszych maili Rossa, ale miło było wysłuchać innego członka rodziny i poznać jego opinię. Droga do jeziora minęła nam niezwykle szybko.
Usiedliśmy na ławce, uprzednio zrzucając z niej cienką warstwę śniegowego puchu. O tej porze, woda była zamarznięta, ale widok był niesamowity. Jezioro położone było w dole, otaczały je pagórki, na których rosły liczne drzewa. Teraz wszystko było białe, czyste.
- Pięknie tu. – Westchnęłam.
- Przecież tu mieszkasz. – Zaśmiał się. – Masz ten widok na co dzień.
- Niby tak, ale rzadko tu przychodzę. To specjalne miejsce, pełne wspomnień.
Riker chyba urodził się z miłością do piratów. Chłopcy z pomocą rodziców zbudowali łódkę, a nasze mamy uszyły piękne pirackie stroje. Lynchowie byli piratami. Wszyscy. Rydel kłóciła się z nimi, że nie chce być księżniczką, tylko panią kapitan. Nigdy nie zgadzali się na to, by nimi rządziła, ale pozwalali jej być w załodze. Więc ja – biedna Sarah – odgrywałam rolę porwanej z zamku księżniczki, którą pirat Ross i pirat Rocky porwali dla swojego kapitana Rikera. Na jezioro nie wypływaliśmy. Mogliśmy tylko siedzieć w łódce i udawać. To wystarczyło. Uśmiechałam się za każdym razem, gdy to wspominałam.
- O czym myślisz?
- O piratach.
- Kocham piratów!
- Ja też. – Pokiwałam głową i spojrzałam na niego. Przez chwilę czytaliśmy ze swoich oczu.
- Jest coś, o czym marzysz od bardzo dawna, ale boisz się spełnić to marzenie? – Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Chyba… Chyba nie. Nie myślałam o tym. A ty? Jesteś coś, co zawsze chciałeś zrobić?
- Tak. – To była zbyt krótka odpowiedź, ale nie wyglądało na to, że powie coś więcej.
- Co?
- To.
Po prostu zamknęłam oczy. Chłodny wiatr sprawił, że moje włosy zaczęły falować. W innym przypadku zadrżałabym z zimna, ale teraz zalewała mnie fala gorąca. Przyjemne ciepło, jak po wypiciu gorącej czekolady, rozchodziło się po całym moim ciele. Czułam miękkie wargi chłopaka stykające się z moimi. Opuszkami rozgrzanych palców dotykał mojego policzka, a w końcu zanurzył je w moich włosach. Ostatni raz przesunął ustami po moich. Oparł czoło o moje, więc otworzyłam oczy.
- Sarah – wyszeptał – Madison, na moją cześć. Wiem, że pamiętasz każdy dzień, który razem spędziliśmy. Pamiętasz wszystko, ale postanowiłaś grać w jakąś grę. Z resztą, nie tylko ty.
Poczułam jak łzy szczęścia zbierają się pod moimi powiekami. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam go tak mocno, jak tylko mogłam.
- Tak bardzo tęskniłam.
- Ja też, kochana. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Myślałem o tobie każdego dnia.
Przytulił policzek do mojego.
- Dlaczego nic nie mówiliście?
- Ross powiedział, że nie poznałaś go, gdy się minęliście. Poprosił, żebyśmy nic nie mówili, tylko poczekali aż sobie nas przypomnisz.
- Przecież nie da się o was zapomnieć! – Wyrzuciłam ręce ku niebu. – Mogłeś mi powiedzieć. Ross by się nie dowiedział.
- Mogłem. I przez moment chciałem, ale… - Zawiesił głos. – Sarah, bo ja… Jesteś dla mnie bardzo ważna. Od zawsze. – Przełknął głośno ślinę.
Chłopakom ciężko idzie wyrażanie uczuć. Wiedziałam, a raczej spodziewałam się, co chce powiedzieć. Zastanawiałam się tylko, czy nie jest za wcześnie na takie słowa. Czy byłam gotowa powiedzieć mu to samo? Kochałam Rikera? Czułam do niego coś więcej, niż tylko przyjacielską sympatię?
Przed oczami zaczęły przewijać mi się wszystkie najważniejsze momenty. Nazywał mnie księżniczką, prawił komplementy, pomagał i robił wszystko, o co go poprosiłam, inspirował się mną w swoich pierwszych piosenkach, niegdyś miał moje zdjęcie na tapecie. Miałam klapki na oczach. On był ze mną zawsze, nigdy się na nim nie zawiodłam.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza szczęścia, uśmiechnęłam się szeroko. W tym momencie w moim brzuchu eksplodowało pudło z motylkami. Dotarło do mnie, że chwilę temu mnie pocałował. Nieświadomie dotknęłam ust.
- Nie powinienem…
- Powinieneś – przerwałam mu. – Jak długo… Na to czekałeś?
- A ile masz lat?
- Siedemnaście – odparłam.
- Więc czekałem siedemnaście lat. Dla mnie zawsze byłaś tą jedyną, nie chciałem innej.
- A ja nie chcę innego.

Ściągnął kurtkę z moich ramion i zawiesił na korytarzu. Objął mnie delikatnie i poprowadził w kierunku kuchni. Przemarzliśmy nad jeziorem i nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Przechodząc przez salon, zobaczyliśmy bardzo ciekawą rzecz. Oto Rydel z lekko roztrzepanymi włosami siedziała na kolanach Ellingtona, wpasowując mu swój wiśniowy błyszczyk w usta. Chyba zbyt głośno pisnęłam ze szczęścia. Natychmiast oderwali się od siebie. Po raz pierwszy widziałam tak przerażonego Ratliffa. Biedak, nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa wytłumaczenia.
- Och, no wreszcie postanowiliście coś zrobić w kierunku integracji. Ileż można czekać?! Nudziły mi się zakłady z Rocky’m, kiedy się zejdziecie.
- Nie jesteś zły? – Blondynka patrzyła na brata z miną mówiącą, iż czeka na kazanie.
- No co ty! Cieszę się! – Roześmiał się, ale po chwili spoważniał. – Skrzywdź ją, a będę cię nękał do końca twojego życia. – Patrzył na szatyna, mrużąc oczy. Ten potulnie kiwał głową. – To nie przeszkadzajcie sobie. – Znów powrócił uśmiech.
W kuchni przygotował dla nas gorące kakao. Wróciliśmy do salonu, gdzie Rydellington siedziało grzecznie obok siebie bez najmniejszego ruchu. Otuliliśmy się kocami. Rydel rozpoczęła jakiś mało ambitny temat i tak siedzieliśmy aż zeszła się cała reszta. Rocky wyciągnął scrabble, więc graliśmy. Wydawało się, że lepiej być nie może. Lecz szczęście nigdy nie trwa wiecznie.
- Ross, telefon! – Ryland rzucił żółtym iPhonem w stronę brata, a ten zręcznie złapał przedmiot.
- Tak, słucham?
Wszyscy zainteresowaliśmy się rozmową chłopaka. Przerwaliśmy grę i obserwowaliśmy chodzącego po całym salonie Rossa. Uśmiechał się i mówił: „naprawdę?”, „to świetnie”, „nawet pan nie wie, jak się cieszę”, „oczywiście”. Nagle i jemu zrzedła mina.
- Za dwa dni? Nie jestem teraz w Los Angeles. Nie można tego przełożyć? Dobrze, rozumiem. Będę. Do zobaczenia! – Odłożył telefon. – Udało się! – krzyknął, a my podskoczyliśmy. – Mam tę rolę!
- Żartujesz! – Riker poderwał się z kolan.
- Nie! Naprawdę! Ale jest jeden minus. Za dwa dni jest casting do żeńskiej roli. Muszę być, żeby dobrali mi pasującą dziewczynę. Musimy wracać. Tylko na jakiś miesiąc. Aż wszystko ustalą i dostaniemy scenariusze.
- Och… Szkoda.
- Właśnie, że nie! – Rocky sięgnął po swój telefon leżący na stoliku. – Rose, kochanie, jutro wracam do domu. Nie masz ochoty na surfing? Więc jesteśmy umówieni. – Rozłączył się zadowolony z siebie. – Nie obraź się, Sarah, ale nie lubię zimy. – Spojrzał na mnie przepraszająco. – Idę się pakować.
Wystrzelił jak z procy i pobiegł schodami na piętro.
- Kto to Rose? – zapytałam.
- Jego dziewczyna, ale shhh, nikt spoza rodziny nie wie. – Ell puścił mi oczko. – Jest tancerką w The Rage. Śliczna i niebezpieczna. Czasem mam wrażenie, że chce komuś złamać rękę. Ale Rocky jest w nią wpatrzony.
- Rose jest super – wtrąciła Savannah.
- Bo jest podobna do ciebie – zauważył Riker. – Ale to prawda, wszyscy lubimy Rose.
Mój plan legł w gruzach. Jeśli Ross wyjedzie, to nie wiadomo, czy wróci. A jeśli nie wróci, to nie odnowimy przyjaźni. To była moja ostatnia szansa na przerwanie gry. On też w nią gra. Zastanawiałam się, dlaczego nie robi pierwszego kroku. Przecież wie, że może nie być następnego spotkania. Wyjadę na studia do innego miasta, może do Nowego Jorku. Stał i patrzył na mnie oczami smutnego szczeniaka. Myślał o mnie? Czy w jego głowie działo się to samo, co w mojej? Nie wiedziałam tego, ale nie zamierzałam czekać. Ross nie był odważny tak, jak Riker. Nie mówił o swoich uczuciach. Chował je głęboko w środku siebie.
Podeszłam do niego.
- Pas. Nie grajmy już. – Zmarszczył brwi. – Na lewej nodze masz podłużną ranę, pamiątkę po drucie od ogrodzenia sąsiada. Podkradaliśmy czereśnie.
Byliśmy tam tylko my. Tylko ja o tym wiedziałam, bo to ja przyklejałam mu plasterki z małpkami. Roześmiałam się, widząc jego gigantyczne oczy wpatrujące się we mnie z niedowierzaniem.
- Po prostu mnie już przytul, Ross, i powiedz, że tęskniłeś.
- Tak bardzo tęskniłem!
Na ten moment czekałam. Podniósł mnie z ziemi, okręcił wokół własnej osi, a ja śmiałam się głośno. Potem nastąpił grupowy uścisk, w którym nie mogło zabraknąć Rocky’ego. Chyba podsłuchiwał pod drzwiami, ponieważ przybiegł w idealnym momencie. Odzyskałam najlepszych przyjaciół pod słońcem, ale też zyskałam nowych. Jednak najważniejsze było to, że stanęłam na twardym gruncie, wiedząc już, że Riker nie był mi obojętny. Wiedziałam, co do niego czuję i co on czuje do mnie. Nawet, jeśli wyjedzie, wróci do mnie. A ja będę czekać. Tak, jak teraz.
                     
Lubię ten rozdział. Słodki jest.
I ostatni. Nie ma co się rozpisywać. Friendship to moje oderwanie od Always. Wszystkie zakładki dotyczące Friendship zostały przeniesione do jednej wspólnej. 
Dziękuję wszystkim, którzy motywowali mnie naprawdę wspaniałymi komentarzami. Jesteście najlepsi. <3

1 czerwca miał wystartować nowy blog, ale jadę na wycieczkę (-.-). Więc startujemy 7 czerwca, jeśli nic mi nie wypadnie w tym czasie.

A gdy czekolada w złoto się przemieni, zadrżą bramy Olimpu, świat w płomieniach stanie...
 xoxo
~Liv~

4 komentarze:

  1. Kocham Cie Livs =3
    I czekam na kolejnego bloga =3 kiedy bedzie?


    btw....

    RIKUŚ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Z niecierpliwością czekać będę na Twój nowy blog.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! Chciałabym cie zaprosić na swojego bloga! :) http://letsnotbealone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu i ja skomentuję xD
    Tak nie mam na nic czasu...
    A to weekend z prawem, a to wyciągają Cię siłą z domu (dosłownie! Zostałam przerzucona nawet przez ramię! ;-;), a to kolos za kolosem, a to szlifowanie CV, poza tym Juwenalia, Kulturalia, czy też nawet chwilka odpoczynku z przyjaciółmi xD
    Więc wybacz, że komentuję dopiero teraz :D
    O tym, ze Ross grał do można było się domyślić już na początku bloga :D
    I miało być 7 rozdziałów a nie 6!
    Halo!
    Blog pozytywny :D
    Bardzo nawet :D
    A teraz czekam na Twój kolejny projekt z Twoim mężem w roli głównej :D
    (muszę się pochwalić, ze miałam spojlery^^)
    Pozdrawiam
    Lex

    OdpowiedzUsuń