sobota, 9 maja 2015

~5~ We can party all night long



 

- Powiedz, Sarah, Ross zadał wam trudne zadanie? – Pani Lynch patrzyła na mnie. Wręcz czułam emanujące od niej ciepło.
- Najgorzej jest zacząć. Nigdy nie napisałam piosenki.
- Nie? A prze… - Rocky chciał coś powiedzieć, ale chyba w ostatniej chwili się rozmyślił i zakasłał. – Znaczy ten… No już nic. – Skupił się na przesuwaniu spaghetti po talerzu.
Trzeba przyznać, że atmosfera była sztywna. Rodzice jeszcze jako tako rozmawiali, ale my siedzieliśmy cichutko. Riker z bladym uśmiechem, Rocky i Ratliff znudzeni, Ryland, Savannah i Rydel po prostu siedzieli, a Ross co chwilę obrzucał Rikera jadowitym spojrzeniem. Uznałam, że pokłócili się zanim przyszliśmy i skąd ta niezręczność.
- Och, jestem przekonana, że jeszcze świetnie się będziesz przy tym bawić. Widzę, ile radości mają z tego chłopcy. – Spojrzała na blondynów i Rocky’ego. – To zadanie ma rozwinąć waszą wyobraźnię, więc nie traktuj go zbyt poważnie.
- Muszę. Nauczycielka… - Nie zdążyłam dokończyć myśli, ponieważ mi przerwano.
- Zależy ci? – Ross nie patrzył na mnie, ale wiedziałam, że mówi do mnie. – Chcesz wygrać?
- Liczy się dobra zabawa. – Wzruszyłam ramionami. Nadal był dla mnie oschły. – To wyścig, a nagrodą jest to, że zwrócisz na kogoś większą uwagę.
- Zazdrosna? – Uniósł brew.
- O ciebie? – Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, tym samym przerywając ciszę. – Nie w tym życiu.
Po jego minie widziałam, że zraniłam jakąś małą, naprawdę małą, cząstkę Rossa Shora Lyncha. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie spuścił wzrok i mocniej zacisnął palce na widelcu. Był smutny, a jednocześnie zły. Nie byłam tylko pewna, czy na mnie. Nie czułam szczególnej potrzeby przeproszenia go. Nawet mnie nie pamięta, więc czemu mam mu się kłaniać?

- W tej wyglądasz świetnie.
Przymierzałyśmy z Rydel i Savannah najbardziej kwieciste sukienki babci blondynki, które wyciągnęłyśmy ze skrzyni na strychu. Świetnie się przy tym bawiłyśmy. O wiele lepiej niż podczas kolacji.
Czarnowłosa nałożyła mi na głowę słomiany kapelusz z szerokim rondem i podała różowe rękawiczki do łokci. Wyglądałam okropnie w białej sukience w złote kwiaty, różowych rękawiczkach i słomianym kapeluszu. Ale w całym tym chaosie było coś uroczego, co bardzo mi się podobało. Stałam przed lustrem i sprawdzałam rozłożystość fałd materiału.
- Możesz tak wystąpić – powiedziała Delly.
- Mama obiecała, że znajdzie coś dla mnie. – Uśmiechnęłam się i usiadłam na podłodze obok dziewczyn. – A wy, co założycie?
Savannah pokazała mi dopasowaną, turkusową sukienkę przed kolano. Dziewczyna miała doskonałą figurę, więc wiedziałam, że będzie wyglądać doskonale w przylegającym do ciała stroju.
Rydel wyciągnęła z samego dna skrzyni bladoróżową sukienkę, której materiał przypominał firanę. Odkąd pamiętam Dells uwielbiała przebierać się w dziwne stroje. Dobierała spódniczki do spodni, wycinała motylki w dżinsach, sama kolorowała buty. Zawsze była oryginalna. To jeden z powodów, dla których była uwielbiana przez fanki. Czasem czytałam komentarze pod jej zdjęciami. Ludzie tęsknią za starym R5. Tęsknią za tutu, glanami, łańcuchami, rękawiczkami całuskami, różowymi pasemkami. Niestety lub właśnie „stety”, ich idolka nie zważała na opinie innych. Uważała, że wyrosła z tamtego stylu i chce spróbować czegoś innego.
- Zrobię sobie porządne loki i będę wyglądać jak te głupio mądre panie z brytyjskich seriali – zachichotała, zarażając nas wesołością. – Jak ci idzie z piosenką, Sarah?
- Sometimes love is a scary place. It’s like standing in the dark. Flying through the universe, trying to fix your broken heart – wyrecytowałam. – Mam pierwaszą zwrotkę i pomysł na refren.
- Więc mów! – krzyknęły jednocześnie.
- Let me be your superhero. There isn’t a place I won’t go. Whenever you need me by your side I’ll be there. Nie mam pojęcia, co z melodią.
- To jest cudowne! Ross będzie zachwycony!
- Nie jestem pewna, jak wyjdzie całość.
- Na pewno będzie cudownie.

Coś wypadło moim przyjaciołom i spotkanie z Rikerem musiałam przełożyć o cały tydzień. Musieli jechać do Denver, by odwiedzić babcię. Rydel i Savannah wróciły dzień przed chłopakami. Zrobiły to specjalnie, aby herbatkowe przyjęcie obyło się bez ich udziału. Chłopcy tylko przeszkadzają. Przynajmniej tak twierdziła Dells.
Alice była zachwycona całym pomysłem. Gdy tylko przekroczyła próg domu Lynchów, zaczęła dziękować za zaproszenie.
Wszystko było już przygotowane. Savannah i Lori zatroszczyły się o odpowiednie nakrycie stołu, zaś Delly przygotowała poczęstunek.
Na moje szczęście, mama znalazła w swojej szafie długą do ziemi bladożółtą sukienkę z miękkiego materiału. Nie był to do końca mój kolor, ale nie narzekałam. Najgorsze było przejście do drugiego domu. Zdążyłam zmarznąć. Pora roku nie robiła różnicy. W Los Angeles panuje wieczne lato, więc przyjęcia tego typu mogą odbywać się choćby w każdy weekend.
Alice założyła tiulową sukienkę w kolorze pastelowej zieleni. Włosy zaplotła w warkocz, który owinęła niczym wianek wokół głowy.
- Uroczyście witam was na piątym przyjęciu herbatkowym – oznajmiła Rydel. – Liczę, że będą się panie dobrze bawić.
Przez prawie pięć godzin nie odchodziłyśmy od stołu, popijając herbatę z eleganckich, porcelanowych filiżanek, jedząc przygotowane koreczki, mini kanapeczki, eklerki, rurki nadziewane bitą śmietaną i wiele innych słodkości. Cały czas żywo rozmawiałyśmy o Kalifornii, zespole i planowanej trasie. Savannah była bardzo rozmowną osobą. Wyjawiła nam kilka sekretów dotyczących planów R5. Rydel nie miała nic przeciwko. Powiedziała, że ufa nam i ma niemal stuprocentową pewność, że nikomu o tym nie powiemy. Według niej wyglądamy na godne zaufania osoby i odnosi wrażenie, że zna nas od bardzo dawna. Ha! Istotnie, była to prawda.
Nie wiem, jak to się stało, ale rozmowa zeszła na chłopaków. Obgadałyśmy chyba każdego gwiazdora z Hollywood i skrytykowałyśmy ich dziewczyny, narzeczone, żony, córki. Zwierzałyśmy się z naszych marzeń związanych z poznaniem któregoś z nich. Delly wzdychała na sama myśl o Liamie i Chrisie. Prześledziłyśmy dokładnie filmy „Paranoja” oraz „Thor”. Porównywałyśmy je, wyrażałyśmy opinie. W końcu doszłyśmy do wniosku, że któryś z przystojnych braci powinien zgodzić się zagrać Grey’a.
- Ellington obiecał, że zabierze mnie na ten film – śmiała się Ryd. – Nawet nie jestem do końca poinformowana, o czym to jest.
- E, takie tam. – Sav machnęła ręką. – Książka była nudna. Nabrałam ochoty na obejrzenie jakiegoś filmu. Możemy obejrzeć ten z Danielem Sharmanem?
- Teen Wolf? – zapytałam z nadzieją.
- Oglądałam dwa razy wszystkie odcinki. Chodziło mi o film „Kolekcjoner”, czy jakoś tak.
- To nie jest przypadkiem horror? – Rydel wyjęła z szafki paczkę popcornu i włożyła ją do mikrofalówki.
- Tak. Czy to ważne? Filmy ogląda się dla aktorów, a nie dla fabuły.
- W sumie racja.
Lori wyszukała film w Internecie. Usiadłyśmy wygodnie na długiej kanapie, a Savannah rozłożyła się na fotelu. Przygarnęłam do siebie leżącą obok poduszkę i czekałam na rozpoczęcie seansu. Sama świadomość, że to horror, napawała mnie panicznym strachem. Siedziałam więc cały czas skulona, czekając na moment, w którym będę musiała zasłonić oczy.
Nim akcja filmu rozkręciła się na dobre, zgasło światło.
- A niech to! – krzyknęła czarnowłosa. – Uroki małych miasteczek. Na filmach zawsze gaśnie w nich światło.
- W horrorach zawsze gaśnie światło – wyszeptałam, tuląc do piersi poduszkę.
- Sarah, nie pękaj. Zaraz włączę światło. Widział ktoś moją komórkę.
Zaczęłyśmy dotykać stolika oraz kanapy, próbując wyczuć telefon. O dziwo, żadnego nie było. Ja i Alice zostawiłyśmy je u mnie w domu, Lori miała swój w kieszeni, ale był rozładowany.
- Wiem. Zostawiłyśmy je w kuchni, gdy przesyłałyśmy sobie zdjęcia. – Rydel po omacku dotarła do kuchennego stołu. Doskonale znała dom, więc poruszanie się po nim, nie sprawiało jej problemu. – Tu też ich nie ma. A mogłabym przysiąc, że tu były. Nie wpadajmy w panikę, znajdę latarki i naprawię korki.
Blondynka otworzyła każdą możliwą szufladę, w której mogłyby znajdować się poszukiwane przedmioty. Pusto. Latarki wyparowały, tak samo jak telefony.
- Jest na to tylko jedno logiczne wyjaśnienie.
Savannah, Lori i Dells popatrzyły na siebie, po czym stanowczo, jak jeden mąż, uznały, że to sprawka chłopaków.
- Jestem pewna, że wrócili. Albo jechali za nami, albo przyjechali nieco później, ale w drodze wszystko dokładnie sobie zaplanowali. Kiedy my byłyśmy zapatrzone w ekran, oni zabrali telefony i latarki.
- Dobra, chłopaki! – krzyknęła Lori. – Koniec zabawny!
Odpowiedziała jej głucha cisza.
Alice ściskała mnie za ramię, nerwowo rozglądając się dookoła. Mogłyśmy podejrzewać, że to tylko głupi żart chłopaków, ale ani trochę nie zmniejszało to naszego strachu. Savannah, jako najodważniejsza z nas, udała się na piętro, by przeszukać pomieszczenia. My nadal pozostawałyśmy w salonie, próbując domyślić się, gdzie ukryli się bracia Lynch i Ratliff.
- Jeden z nich na pewno kontroluje włączniki światła – powiedziałam. – Ale nie ma mowy, żebym wyszła na dwór to sprawdzić.
- Na górze ich nie ma. – Sav ostrożnie schodziła ze schodów, które ledwo widziała. – A może…
Nie dokończyła myśli, ponieważ w tej chwili z różnych stron wyskoczyli chłopcy i zaczęli spryskiwać nas kleistą pajęczyną w spreju. Wrzeszczałyśmy najgłośniej jak się dało. Lepka substancja nie była przyjemna, a na dodatek była zimna.
Przestali dopiero wtedy, gdy wyglądałyśmy niczym białe, trochę topiące się, bałwanki. Parsknęłam, mając wrażenie, że pajęczyna dostała się do moich ust.
- Ja. Was. Chyba. Zamorduję – wycedziła przez zaciśnięte zęby Rydel.
Światło wróciło. Obawiając się, że zniszczę sukienkę, powoli odklejałam pajęczynę. Nie miałam nawet ochoty na gonienie ich. Zajęły się tym Delly i Savannah. Byłam pewna, że dorwą ich, a jeśli nie – zaplanują doskonałą zemstę.
- Jesteś zła? – Rik jako jedyny nie uciekał przed siostrą.
- Ni… Właściwie, tak. Jestem zła. To stara sukienka mojej mamy.
- Spokojnie, nie zniszczy się. Pomogę ci.
Zaczął odklejać ode mnie dziwną substancję. Robił to bardzo delikatnie, zapewne bojąc się, że przez przypadek może zniszczyć sukienkę.
- Już w porządku. Ani śladu po pajęczynie.
- Jesteście okropni. – Założyłam ręce na piersi. – Nie dość, że nas wystraszyliście, to jeszcze opryskaliście jakimś świństwem. Obrażam się na ciebie.
Z miną obrażonej pięciolatki udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w tykający zegar. Wiedziałam, że blondyn zaraz przyjdzie i zacznie mnie przepraszać za swój „błąd”. Nazwie to, jak będzie chciał, ale sens zawsze jest ten sam – „tak bardzo przepraszam, że to zrobiłem, to się nigdy więcej nie powtórzy”. Nie pomyliłam się.
- Sarah, tak bardzo przepraszam. Zachowałem się jak głupi dzieciak. Dałem się namówić chłopakom. Nie obrażaj się na mnie.
Poczekałam kilka sekund, tryumfując nad zwycięską manipulacją z mojej strony, a następnie wybuchłam śmiechem.
- Nie gniewam się.
- Ulżyło mi.
- To dobrze.
Troskliwie objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Tak bardzo mi tego brakowało.
                              
Maj to okropnie trudny miesiąc. Już po egzaminach, więc czas na walkę o oceny.
To jest najprawdopodobniej przedostatni rozdział tego bloga. Chyba mogę Wam powiedzieć, co planuję. XD
Of course, kolejnego bloga. O czym? Tego Wam nie zdradzę. Dużo bohaterów, dużo akcji, wiele przygód, wiele wieków, wiele miłości. To będzie bardzo oryginalny blog, uwierzcie mi. I nie będzie on dla każdego.
Moja kochana Elmo zrobiła mi zayebisty szablon. *.*
Blog wystartuje zaraz po zakończeniu Friendship. Będzie na tym blogu, nie zmieniam adresu.
Do następnego!
xoxo
~Liv~ 


4 komentarze:

  1. RIKUŚ *0*

    TAKI SŁODZIASZNY <3

    LIVS TY WIESZ JAK BARDZO KOCHAM TEGO BLOGA :3 TAK BARDZO,BARDZO,BARDZO *-*


    Rozdział zajebiaszczy *-*
    KOCHAM
    KOCHAM
    KOCHAM

    -Lex

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna rzecz.
    FILMY OGLĄDA SIĘ DLA FABUŁY, A NIE DLA AKTORÓW!
    Oglądanie filmu dla aktora jest bezsensu...
    Wybacz, ale taka prawda.
    A tak to rozdział jest spoko.
    Podobało mi się to, jak Rocky się omal nie wygadał.
    Szkoda, ze niedługo koniec.
    Pozdrawiam
    Lex

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjęcie *.* Jejku,zaczęłam sobie wszystko wyobrażac! Zdjęcia Rydel na instagramie zapadają w pamięc xd Osobiście oglądam filmy dla aktorów xd hahahahhahahaha ale tylko czasami... heloł! przecież twój idol gra w filmie,więc bez wątpliwości go obejrzysz nie? XD To nie miało sensu... Rocky hahahahhaha xd
    Szkoda,że za niedługo koniec ;-;
    Pozdrawiam! zapraszam do mnie na rozdział :)
    http://in-texas-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Przedostatni? - zaskoczyło mnie to.
    Ale czekam już na ten nowy pomysł :)
    Herbaciane przyjęcia u Rydel - to mój ulubiony motyw.
    Pozdrawiam i czekam na ostatni rozdział :)

    OdpowiedzUsuń