wtorek, 24 lutego 2015

~1~ We're going home...

 
~Song~
 
         W szkole aż huczało od rozmów. Wszyscy, dosłownie wszyscy, byli tego dnia podekscytowani. A ja nie miałam bladego pojęcia, czemu. Był to normalny dzień w Littleton. W tak małych miasteczkach informacje rozchodzą się z prędkością światła, ale tym razem żadna do mnie nie dotarła. Czyżbym nie uważała na lekcjach? Zwykle się starałam, lecz różnie wychodziło. Poprawiłam przykrótką, granatową spódniczkę. Mama wyprała drugi mundurek, więc byłam zmuszona założyć ten z poprzedniego roku. Wielokrotnie słyszałam, że jestem atrakcyjną dziewczyną i szkoda, że nie potrafię wykorzystać swoich walorów. Nie lubiłam się wyróżniać. Byłam aspołeczna i nie narzekałam. Omiotłam wzrokiem korytarz w poszukiwaniu przyjaciółki. Przy okazji  próbowałam wyłapać cokolwiek z emocjonujących rozmów innych dziewczyn. Szeptały i piszczały. Chłopcy byli mniej entuzjastyczni.  
         Nagle ktoś wskoczył mi na plecy. 
        Sarah, wreszcie jesteś! Nie masz pojęcia, co się dzieje, prawda? – Moja najlepsza przyjaciółka jak zwykle miała rację. – Nie uwierzysz! On wrócił. – Pociągnęła mnie w stronę mojej szafki. – Siedemnaście lat temu, piątego grudnia przyszła na świat pewna dziewczynka, a dwudziestego dziewiątego pewien chłopczyk. Przeurocze bobasy. Los chciał, że ich rodzice się przyjaźnili. Więc rodzice dziewczynki przyszli w odwiedziny do rodziców chłopczyka. Kiedy położono dzieci obok siebie, stała się rzecz niesłychana. Objęły się rączkami i tak spały! – opowiadała. – Tamtego dnia utworzyła się między nimi więź. Swoją przyjaźń przypieczętowali rok później, obśliniając ten sam gryzaczek. Niestety, po dziesięciu latach, rodzina chłopca wyprowadziła się i więcej się nie spotkali. Ale dziś… moment grozy – on wrócił. Wszyscy wrócili! Do wiosny siedzą w domu, a później trasa.
        Gryzaczek mogłaś sobie darować – zaśmiałam się, ale natychmiast spoważniałam. Żartujesz, tak? – Nie mogłam uwierzyć. Zobaczę moich przyjaciół, których nie widziałam przez siedem, długich lat.
        Wcale nie! Och, Sarah, okaż więcej entuzjazmu. – Potrząsnęła mną lekko, gdy już byłyśmy przy szafce. – Ross wrócił. I Riker, Rocky, Rydel, Ryland! Ratliff i Savannah też przyjechali. Będzie jak dawniej. Tęskniłaś za nimi.
      Prawda, tęskniłam. Choć rozstaliśmy się w wieku dziesięciu lat, nie mogłam zapomnieć o Rossie. Wychowywaliśmy się razem, był dla mnie jak brat. Lecz po tym, jak Riker obwieścił, że chce wyprowadzić się do Los Angeles, a państwo Lynch się zgodzili, wszystko przepadło. Pisaliśmy tylko przez kilka pierwszych miesięcy. Stopniowo kontakt się urywał. Ross występował w reklamach, filmach, Riker tak samo, Rocky uczył się grać na gitarze, wszyscy uczęszczali do The Rage. Tam poznali Ellingtona i zaprzyjaźnili się z nim. Napisali pierwsze, naprawdę dobre, piosenki, a dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pierwsze koncerty, pierwsza EP-ka, rola Rikera w Glee, Austin & Ally, Loud, Louder, pierwsza światowa trasa, kolejna EP. Drugi krążek tylko czekał na premierę, a świat stawał na głowie, by przyciągnąć ich uwagę i zasugerować swoją pozycję na liście tour. Nastała nowa era – era R5. W planach już był film dokumentalny. Kibicowałam im na każdym kroku. Cieszyłam się z każdego sukcesu. A jednocześnie czułam, że tracę ich. Święta obchodzili w Denver. Niby niedaleko od Littleton, ale nie zaglądali tu. Wakacje spędzali na Hawajach lub w Puerto Rico. W ciągu roku nie mieli czasu dla przyjaciół. A już na pewno nie teraz, kiedy byli potęgą. Bo jak inaczej można ich nazwać? Dzięki Rydel nie byli kolejnym, nudnym boys-bandem, lecz prawdziwym zespołem. To wzbudzało sensację. Plus wygląd chłopaków. Wystarczyło, żeby Ross przeczesał palcami włosy, a fanki mdlały. Miałam nadzieję, że sława nie zmieniła ich aż tak bardzo.
           Pogrążona w myślach, weszłam do klasy chemicznej i zajęłam swoje miejsce. Alice wiedziała, że nie warto mówić do mnie, gdy wpatrywałam się w jeden punkt i wszystko robiłam machinalnie. Ocknęłam się, słysząc głos nauczycielki.

          Poczekajcie, nie słyszałyście najlepszego.
          Trwała przerwa obiadowa. Siedziałyśmy z koleżankami z klasy przy jednym stoliku i dyskutowałyśmy. Właściwie to one dyskutowały. Ja próbowałam w spokoju zjeść mój lunch. Tylko Alice wiedziała, że przyjaźniłam się z Lynchami.
         Podobno – zaczęła kapitan cheerleaderek – Ross ma przyjść na zajęcia z muzyki i uczyć nas! Och, jest taki przystojny i uroczy. Przez ostatni rok on i Riker robili z siebie bad boy’ów, a za to kocham ich jeszcze bardziej.
     Miałam ochotę prychnąć i zapytać, co ona wie o miłości, ale ostatecznie powstrzymałam się. Może i Ross jest przystojny, ale żadna z nich nie znała go w prawdziwym życiu, więc na jakiej podstawie mogły mówić o miłości? Czasem dziwię się, że mają tyle lat, co ja. Zachowują się jak trzynastolatki. Nie wierzyłam, że istnieje jeszcze coś takiego jak miłość. Jasne, miałam chłopaków, ale to nigdy nie były poważne związki. Z pewnością miłość nie polega tylko na chodzeniu za rękę i na randki.
        Sarah, a ty, co myślisz? – Wszystkie pary oczu skierowały się na mnie, a ja dźgnęłam widelcem sałatę. – Nie cieszysz się? Ross i R5 to wielkie gwiazdy. Teraz będą na wyciągnięcie ręki.
       Po pierwsze, nie Ross i R5, tylko R5. Ross jest członkiem tego zespołu i frontmanem, co nie oznacza, że jest najważniejszy. Po drugie, jest mi to całkowicie obojętne. Wierzycie, że takie gwiazdy będą tak po prostu spacerować po ulicach Littleton i rozmawiać z każdą z was?
           Chyba wstałaś lewą nogą – fuknęła Kim, zastępca kapitan. – Na pewno nie będą siedzieć w domu całymi dniami. Littleton to małe miasteczko, więc będą mieli czas dla każdej z nas. Mówisz tak, bo najchętniej zagarnęłabyś ich dla siebie.
           Przewróciłam teatralnie oczami i wróciłam do jedzenia. Może coś w tym było? Może faktycznie nie chciałam, żeby nagle zaprzyjaźnili się z połową miasta? Byliśmy nierozłączni przez dziesięć lat. Byli m o i m i przyjaciółmi. Jednakże, nie miałam pewności czy nadal nimi są. Bałam się, że zmienili się nie do poznania, że nie są już tymi samymi wspaniałymi osobami.
             Włożyłam do szafki ostatnie książki i pożegnałam Alice. Jechała w odwiedziny do dziadków, więc wyjątkowo nie wracałyśmy razem. Mieszkałyśmy zaledwie kilka domów od siebie, więc też byłyśmy zżyte. Zarzuciłam na ramiona kurtkę, a w uszy włożyłam słuchawki. Lubiłam szkołę, ale czułam ulgę, gdy kończyły się lekcje. Zawsze istniało ryzyko kartkówki lub ustnej odpowiedzi, a tego nie znosiłam najbardziej. Wyszłam z budynku i skierowałam się w prawo. Pogoda wyjątkowo dopisywała, co bardzo mnie cieszyło. Napawałam się ciepłym słońcem i bielą dookoła. W tym roku zima nie była sroga.
         Szłam spokojnie, wsłuchując się w słowa Stay with me. Dosłownie na chwilę zamknęłam oczy i poczułam, że się z kimś zderzam. Torba spadła mi z ramienia. Otworzyłam oczy i spojrzałam, na kogo wpadłam. Doznałam dziwnego paraliżu, nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa.
               Sorry – rzucił blondyn.
               Patrzył w ekran telefonu, nie zatrzymał się.
               Ross – powiedziałam cicho, ale na tyle głośno, by usłyszał.
               Dopiero teraz na mnie spojrzał. Uśmiechnął się blado.
               Tak? Chcesz autograf czy zdjęcie?
               Mam zdjęcie. – Pokręciłam głową i podniosłam torbę.
               Mam nadzieję, że koncert się podobał. Muszę iść.
          Słona łza popłynęła po moim policzku. Nie poznał mnie. Cóż, w dzieciństwie miałam jaśniejsze włosy, teraz są ognistorude. Ale na co ja liczyłam? Na to, że gdy tylko mnie zobaczy, porwie mnie w ramiona, okręci wokół własnej osi, będę się śmiała, a on powie „Tak strasznie tęskniłem”? Tak, właśnie tego oczekiwałaś – odezwało się moje wewnętrzne „ja”. Stałam i patrzyłam, jak odchodzi. Zmienił się. W jego głosie czułam irytację. Automatycznie zwaliłam winę na to, iż jest zmęczony ciągłymi zaczepkami fanów. Przyjechał odpoczywać, prawda? A tymczasem już pierwszego dnia jakaś fanka zaczepia go na ulicy.
           Poprawiłam torbę i poszłam w swoją stronę. Szłam i myślałam, a im więcej myślałam, tym większą czułam złość. Skoro on mnie nie poznaje, to dlaczego ja mam poznać jego? Powinnam już dawno o nim zapomnieć. Masz kilka miesięcy, Ross, by sobie o mnie przypomnieć, inaczej ja też zapomnę o tobie.

            Sarah, perełko, czemu jesteś taka smutna? – Mama postawiła przede mną talerz z obiadem i czule pogłaskała po głowie. – Coś się stało?
             Nie, wszystko w porządku. Wzięło mnie dziś na wspomnienia.
           Rozumiem. Jeśli o wspomnienia chodzi to wrócili Lynchowie, ale pewnie już o tym wiesz. – Pokiwałam głową. – To tak, jakby wprowadzali się pierwszy raz. Upiekłam ich ulubione ciasto, więc zjadaj szybko i zaniesiesz je. A może już się z nimi widziałaś?
         Mamo, mogę mieć prośbę? – zapytałam. – Nie przypominaj im starych czasów, kiedy byliśmy przyjaciółmi.
             Dlaczego?
          Spotkałam Rossa, ale on mnie nie poznał. Chcę dać mu czas na przypomnienie sobie.
            Spojrzałam na nią błagalnie. Mama to druga osoba po Alice, która doskonale mnie rozumiała. Uśmiechnęła się promiennie i obiecała, że nie piśnie ani słówka, a prócz tego zawiadomi Stormie.
         Zjadłam, przebrałam się w dżinsy oraz mój ulubiony, szary sweterek w serek, zapakowałam ciasto i udałam się do Lynchów. Nieśmiało zapukałam do drzwi.
           Nie, Rocky! Mowy nie ma! – Słyszałam głos pani Stormie. Ich dom zawsze tętnił życiem tak bardzo, że wszyscy sąsiedzi wiedzieli, co się u nich dzieje. – Oddaj kluczyki!
             Jestem dorosły!
             Póki mieszkasz pod moim dachem, nie jesteś!
             Wyprowadzam się!
            Ja z tobą! – To był głos Rikera i słyszałam go bardzo wyraźnie, co oznaczało, że jest blisko drzwi. – Witam. – Oparł się o framugę i obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Nie sięgałam mu nawet do ramienia, przez co musiałam zadrzeć głowę.
         Cześć. Przyniosłam ciasto dla nowych sąsiadów. – Zdobyłam się na uśmiech, powstrzymując się od przytulenia go. Rik zawsze był tym najstarszym, dobry braciszkiem.
              Matko, jak miło. Wejdziesz? – Wykonał zachęcający ruch ręką.
              Może innym…
             Jak wspaniale, że się zgodziłaś. – Dosłownie wciągnął mnie do środka, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Pomógł mi zdjąć kurtkę i poprowadził mnie do kuchni. Trafiłabym bez jego pomocy. – Postaw na stole. Albo nie! Mój brat i przyjaciel zaraz je zjedzą. Schowam je w piwnicy. Poczekaj.
          Zabrał ciasto, otworzył jedne z drzwi na hallu i zszedł po schodach do piwnicy. Mieli tam pomieszczenie, które służyło za spiżarnię i specjalną skrytkę w podłodze, o której Rockliff nie wiedzieli. Stałam, rozglądając się po kuchni. Nic się nie zmieniło. Meble stały na swoich miejscach, a do lodówki przyczepione były te same magnezy. Uśmiechnęłam się, zauważywszy ten w kształcie truskawki. To był mój magnez dany Rossowi w zamian za rysunek dziewczynki pod tęczą.
         Hej, piękna nieznajoma. – Gwałtownie odwróciłam się. – Spokojnie, nic ci nie zrobię. Co tu robisz?
             Przyn… Przyszłam przywitać nowych sąsiadów. Riker gdzieś poszedł i kazał mi tu czekać.
             Znasz nas? – Szatyn chwycił jabłko i ugryzł spory kawałek.
          Jesteście R5, każdy w Littleton was zna. – Wzruszyłam ramionami. – Ty jesteś Rocky, znany jako Muzyczny Geniusz.
          Cieszę się, że znasz moje imię. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdybym znał twoje.
              Sarah. – Pamięta czy nie pamięta?
         Lubię to imię. – Nie pamięta. – Mieszkasz obok? – Pokiwałam głową. – Czyli będziemy się często widywać. Herbatki?
              Nie, dziękuję – odparłam.
              Jestem, a cias… Riker ugryzł się w język, widząc Rocky’ego.
              Powiedziałeś „ciasto”? – Szatyn uśmiechał się coraz szerzej. – Gdzie?
              Nigdzie. Dopiero był obiad.
             Więc czas na deser. Ratliff! – wydarł się na całe gardło. – Bierz wykrywacz ciast i złaź tu!
            Ellington na wpół zjechał po krętych schodach. Skutki niewiązania sznurówek. Nie miałam okazji go poznać. Niby wiedziałam o nim wszystko, ale nigdy nie uścisnęłam mu dłoni, mówiąc „Hej, jestem Sarah”. Szatyni pobiegli na poszukiwania, a ja znów zostałam z Rikerem. Korciło mnie, żeby zapytać, czy mnie pamięta, ale powstrzymałam się. Zamiast tego, przedstawiłam się. Nic, zero reakcji, prócz sympatycznego uśmiechu.
          Czułam lekkie zakłopotanie. To tak, jakby Riker był dla mnie obcym mężczyzną.
          Chyba powinnam już iść.
          Uciekasz od nas. Rozumiem, że przestraszyłaś się krzyków.
          Czemu Rocky chce się wyprowadzić?
         Wujek kupił mu motor na urodziny, a mama nie pozwala mu jeździć. Ma hopla na punkcie naszego bezpieczeństwa. – Wsunął ręce w kieszenie spodni. – Skoro nie chcesz zostać to nie będę cię zmuszał.
         Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby przestał się szczerzyć. Kochałam ten uśmiech. Kochałam Rikera, mojego brata od innej mamy. Biła od niego ciepła aura, która mówiła „Jesteś bezpieczna, przytul mnie”. Boże, tak strasznie za nimi tęskniłam.
         Blondyn odprowadził mnie do drzwi i, jak na dżentelmena przystało, pomógł mi założyć kurtkę.
            Jesteś urocza. Wpadaj częściej, sąsiadko.
             Postaram się.
         Uśmiechnęłam się i wyszłam. Prawdę powiedziawszy, niewiele mówiłam, dlatego zdziwiły mnie słowa Rikera. Może po prostu uznał za urocze moje milczenie? Nie ważne, że zapomnieli dziesięć lat przyjaźni. Wystarczyło poczucie, że są blisko, chociaż na te kilka miesięcy. 
                                          
Witam Was pierwszym rozdziałem mojego nowego ff :)
Zgadza się, jest to stare Cali Girls. Nie zakładałam kolejnego bloga, bo robi to niepotrzebny bałagan.
Wiem, akapity nie są równe, ale nie znam sposobu na wyrównanie ich.
Nie sugerujcie się tym, że Sarah mówi nieco więcej o Rossie. Na Always każdy myśli, że chodzi o Rikera (przez cały blog chodziło o Rossa), a na Mystery o Rocky'ego (chodziło o Rikera). Nieskromnie powiem, że jestem mistrzem drugiego dna. Luz, Friendship to milusi blog o przyjaźni i miłości; nie będzie drugiego dna XD Chyba że mnie Rossiu wkurzy... Ale wtedy napiszę oneshota, w którym zginie śmiercią tragiczną. Czasem odzywa się we mnie zew krwi (czytaj: po usłyszeniu nowych piosenek, w których tylko on śpiewa).
Zadałabym Wam jakieś pytania, ale doświadczenie nauczyło mnie, że ludzie nie czytają notek i nie odpowiadają na pytania :)
I hope, że tym razem będzie inaczej.
Miłego dnia/nocy!
xoxo
~Liv~ 

9 komentarzy:

  1. Ja Ci już powiedziałam, co myślę o tym opowiadaniu :)
    Więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Ale...
    Dobra, nie ważne :D
    Chcę wiedzieć, co będzie dalej :D
    Lex

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się zapowiada :3
    Przeczytałam notkę, a mogłaś się o coś zapytać, widzisz :D
    Tak mi żal Sary :(
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na drugi kolejny zajebisty rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ulubionego bloga do kolekcji <3
    Rozdział jest genialny. ^^
    Przy pierwszych rozdziałach nigdy nie umiem pisać długich komentarzy (jak to mam w zwyczaju), więc nie pozostaje mi życzyć weny. <3
    Kocham&pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na nexta zapraszam na mój : http://nothinghappenswithoutloveandr5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem się rozpisywać, ale niech będzie, na potrzeby komentarza SPRÓBUJĘ. No, więc ten rozdział tak przyjemnie mi się go czytało. Nie wiem dlaczego konkretnie, tak jakoś wyszło. Czytając ten fragment " Ross i R5 to wielkie gwiazdy", pomyślałam dokładnie to samo co Sarah. To jest R5, nie Ross i R5, naprawdę to wkurwiające (przepraszam za przekleństwo no ale taka prawda) jak jest wyodrębniane właśnie w ten sposób Ross i reszta R5. Cholera no, ten tleniony kretyn to nie cały zespół lecz zaledwie jego 1/5. Według mnie to bardzo nie fair. Ross to, Ross tamto, ugh bez przesady, on nie jest pępkiem świata. Boshe bulwers stulecia sponsorowany przez Nikole :D Anyway, ta końcówka mnie rozwaliła i śmiałam się jak głupia. W tamtym momencie mój umysł zaprzątała myśl " Ja też chce wykrywacz ciasta" :D Więc kończąc, ten rozdział bardzo pozytywnie odebrałam, na pewno będę czytać tego bloga i będę starała się go w miarę regularnie komentować ;)
    Pozdrawiam
    ~ Gossip Girl

    OdpowiedzUsuń
  7. Normalnie cudeńko!
    Jejuuu *_*
    Wait, jak oni mogą jej nie pamiętać?! Zawiodłam się na was, moi uczniowie. ;-; za dużo Star Wars... ;-;
    Te urocze momenty, aww...*_*
    Liczę, że nn pojawi się szybko<3<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie :) Będę zaglądać.
    Tylko literki trochę małe. Na 100% widać tylko połowę tekstu, więc czytałam na 75% i oczy trochę się męczą.
    Pozdrawiam i czekam na next :)
    Pozdrowionka także od Wiki R5er :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział <3 Kiedy next? ^^

    OdpowiedzUsuń