piątek, 4 września 2015

Epilog


- Tata!
Czteroletnia dziewczynka o włosach białych jak śnieg i sięgających niemal ziemi rzuciła się mężczyźnie w objęcia. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Objęła go za szyję i mocno przywarła, ciesząc się znajomym zapachem bezpieczeństwa.
- Katherine, tak się cieszę, słoneczko. – Ucałował jej jasne czoło. – Tak bardzo za tobą tęskniłem.
- Ja też!
Jej śmiech rozniósł się po całym pokoju, kiedy roztrzepywała jeszcze wilgotne po prysznicu włosy ojca. Śmiech doprowadził do czkawki. Gdy czknęła z jej ust wystrzelił płomień ognia. Mężczyzna w ostatniej chwili osłonił twarz taflą wody, która ugasiła ogień.
- Khaleesi! – Krzyk matki sprawił, że oczy dziecka na moment stały się złote, lecz szybko powrócił dawny brąz. – Mogłaś spalić tacie włosy!
- Nic się nie stało. – Odstawił małą na podłogę i podszedł do kobiety. – Cześć, skarbie.
Założył kosmyk jej białych włosów za ucho, pogłaskał po policzku, aż przeszły ją przyjemne dreszcze, i nachylił się. Złączył ich wargi w gorącym pocałunku. Usta momentalnie nabrały ognistego koloru, syczały przy każdym dłuższym zetknięciu.
- Riker – wyszeptała, kładąc mu drobne dłonie na torsie. – Tęskniłam.
- Ja też. Pokażę ci jak bardzo, ale trochę później. Chodźmy do reszty.
Złapawszy córkę za rączkę, ruszył do drzwi, które prowadziły do drugiego pokoju. Tam znajdowała się reszta zespołu. Rocky tulił w objęciach Raquelle oraz ich trzyletniego synka Isaaca, Rydel miała Ellingtona na co dzień, więc tylko siedziała mu na kolanach i słuchała, co szepcze jej na ucho, Ross też nie przeżywał spotkania, ponieważ Courtney – jego dziewczyna od trzech lat – pojechała w trasę razem z nimi.
- Ludzie, to jest koniec trasy Sometime last night – ogłosił Rocky. – To był niesamowity rok, niesamowite wrażenia, jedzenie, kultury, ludzie. Ale teraz wracamy do Los Angeles, do naszego spokojnego domu, do łóżek. Chcę spać.
- To był najlepszy rok i najlepsza trasa – dodał Ell. – Możemy być z siebie dumni.
Zabrakło kieliszków i szampana, aby uczcić koniec największej i najsławniejszej trasy na świecie. R5 opanowało ludzi zarówno młodszych, jak i starszych. To, co robili na scenie było niesamowite, tłum wariował od nadmiaru pozytywnej energii, jaką dostawali od zespołu. Jednak w ten sposób również zespół zyskiwał siły i chęci do dalszego tworzenia.
Wszelkie niebezpieczeństwa zostały zażegnane, bogowie nie ingerowali w ich życie. Z małymi wyjątkami, jak odwiedzanie Katherine i Isaaca. Nie musieli używać swoich mocy, ale to było dla nich naturalne, nie mogli całkowicie tego odrzucić. Daenerys nadal była boginią smoków, co nie do końca cieszyło Aresa. Zeszła na ziemię i żyła u boku Rikera, któremu urodziła córkę. Wspólnie nazwali ją Katherine, lecz szybko się okazało, że będzie potrzebowała drugiego imienia. Imienia, które pozwoli Matce Smoków nad nią panować. Khaleesi naturalnie została nauczona wszystkiego, co musiała wiedzieć o bogach i Olimpie. Jej rodzice mieli nadzieję, że nigdy nie będzie musiała przybierać swojej smoczej postaci. Na razie uczyła się hamować zianie ogniem i syczenie na ludzi, którzy nieszczególnie przypadali jej do gustu.
Isaac, choć niesamowicie podobny do ojca, nie odziedziczył genu wilkołactwa. Jeszcze nie wiedzieli, co jest jego zwierzęciem, ale domyślali się, że będzie to jeden z wielkich kotów. Isaac pragnął iść śladami ojca, więc prawie nigdy nie rozstawał się z gitarą, którą dostał na pierwsze urodziny od wujka Rossa.
- Chciałbym powiedzieć, że tył jest czysty, ale tak nie jest. – Do pokoju wpadł wysoki blondyn od stóp do głów ubrany na czarno. Za nim wszedł Mark. – Opanowały tył. Autokar stoi najbliżej jak się dało, ale i tak trzeba będzie przedzierać się przez tłum. Daniel załatwia drugi autokar, który odciągnie ich uwagę. Wychodzimy za trzy minuty.
- Bierz Katherine. – Riker podniósł małą i przekazał ją Jace’owi. – Daenerys.
Wyciągnął dłoń do żony, objął ją czule i ruszył za resztą. W połowie drogi do wyjścia dołączył do nich Daniel i przejął od Rocky’ego Isaaca. Bali się, że maluchy zostaną stratowane przez fanki. Było ich mniej niż wcześniej, ponieważ ruszyły za drugim autokarem. Ochrona, którą dowodził Jace, starała się utrzymać dziewczyny po bokach, by zespół mógł przejść. Byli bardzo zmęczenie, machali, uśmiechali się i przystawali na kilka sekund, by złożyć pojedyncze autografy. W końcu dotarli do autokaru.
- Kocham je, ale w tej chwili myślę tylko o domu – westchnął Ross, przeczesując włosy palcami. – Gdzie Scarlet i Bianca?
- Są w domu ze Stormie i przygotowują wam łóżka – odparł Jace. – Chciałem, żeby przyjechały chociaż na ten koncert, ale nie mogły.
Scarlet była jedyną czarownicą, która z woli Kirke została na ziemi. Starała się wyeliminować magię ze swojego życia, ale jej mąż przekonywał, by nie odsuwała od siebie tak wielkiego daru. Założyła własną klinikę i spożytkowała magię do robienia lekarstw. Bianca natomiast była dziewczyną Daniela. Wpadli na siebie zupełnie przypadkowo, ale jak każdy wtajemniczony wie, przypadki nie istnieją. Z woli Artemidy Bianca – jej legendarna córka – została posłana Danielowi. Częściowo wymazano jej pamięć o tym, kim był jej ojciec i o tym, że jest, a raczej była, nieśmiertelna. Nieśmiertelność odebrano jej, by mogła wieść bardziej ludzkie życie.
- R5, zaczynamy pracę nad trzecią płytą, ale kolejna trasa dopiero za jakiś rok – odezwała się Rydel, a jej głosie słychać było ulgę. – Ready set rock! – krzyknęła, kiedy silnik autobusu odpalił.
            - Ready set rock!
 Witajcie, herosi!
Pierwsze Wasze pytanie zapewne brzmi: "Jak wygląda Bianca?"
Ci, co oglądają TW pewnie się domyślają. Of kors, jest to moja ukochana Crystal.
Tylko ona pasuje do Sharmana (chociaż jego obecna laska też jest spoko).

Także ten... Epilog. Nie jest wybitnie długi, ale napisałam, co miałam napisać. Po czterech latach Riker, Ratliff, Rocky i Jace mają żony. Rik i Rocky dzieci. Córka Rika jest smoczątkiem, które widzicie na górze. XD
Każdy nasz heros znalazł sobie miejsce na ziemi i żyje szczęśliwie. Mam nadzieję, że ogarniacie imię córki Rikera. Katherine to jej ludzie imię, a Khaleesi to imię smoka. Tak, córka Riker znowu jest blondynką i znowu ma na imię Katherine (ci, co czytali Mystery rozumieją). XD
Więc to już koniec. Teraz będę tylko na Dellylandzie, ewentualnie czasami zajrzę na Livland.
Zastanawiam się, czy pisać, ile wycierpiałam przez bloggera... Nie, nie napiszę. Zakończmy to w miły sposób.
 Aha, jeszcze jedna rzecz - Courtney to Courney Eaton. Chyba nie muszę dodawać gifka. C:
Trzymajcie się i idźcie czytać Always. Może się nawrócicie na kochanie całego R5. Sama czytam od początku i wzruszam się na co drugim rozdziale.
Ready 5et Rock!
xoxo
~Liv~